czwartek, 17 lipca 2014

Losów zmienność


   Hermiona siąknęła ponuro nosem i szturchnęła widelcem leżący na talerzu kawałek gotowanego brokułu. Nienawidziła brokułów, zwłaszcza gotowanych. Nabiła zielone warzywo na widelec, dokładnie mu się przyglądając. Siedzący naprzeciwko niej towarzysz posłał jej pełne dezaprobaty spojrzenie. „Dobrze, że w Hogwarcie nie katowali nas takim świństwem”- pomyślała, upijając łyk białego, wytrawnego wina. Uśmiechnęła się nieznacznie na samo wspomnienie niesamowitych uczt każdego wieczoru. Półtora roku minęło odkąd Chłopiec z Blizną pokonał Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Półtora roku temu po raz ostatni przekroczyła próg Wielkiej Sali w Hogwarcie. Zmieniła się. Przynajmniej kilka razy dziennie słyszała to sformułowanie podczas rozmowy z przyjaciółmi. Przyjaciółmi? Czy nadal mogłaby ich tak nazwać? Ludzie, bez których kiedyś nie wyobrażała sobie przyszłości, dziś ani po części nie byli jej rzeczywistością. Wielokrotnie zapraszali ją do siebie, ale ona najzwyczajniej w świecie im odmawiała. Gazety, które kiedyś przeglądała z zapartym tchem, dziś były dla niej zwykłymi, nic nie wartymi kawałkami papierów, na których od czasu do czasu widniało jej zdjęcie. 
- W niespełna rok wspięła się pani do światowej czołówki najlepiej zarabiających i prosperujących modelek. Jak się to pani udało? - Dziennikarz spojrzał na nią wyczekująco, podsuwając pod nos niewielki dyktafon. 
- Wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam tylko i wyłącznie mojej pracy. Droga na szczyt nie była prosta - wręcz przeciwnie. Wymagała ode mnie wielu wyrzeczeń - odpowiedziała spokojnie, stukając paznokciami o drewniany blat stołu. 
- Przygotowując się do wywiadu, natknąłem się na wzmiankę o pani szkolnych przyjaciołach. Czy nadal utrzymują państwo kontakty? - Była Gryfonka westchnęła, cicho przeklinając w myślach pytanie, którego najbardziej się obawiała. - Nasz kontakt ogranicza się do zwykłych form grzecznościowych. Życzenia bożonarodzeniowe, wielkanocne to wszystko- odpowiedziała pewnie, powoli wstając od stołu.
- Proszę mi wybaczyć, za kilka godzin mam pokaz, muszę się przygotować - mruknęła cicho, zgarniając swoją kopertówkę. 

    Londyn. Stolica Wielkiej Brytanii po raz kolejny nie rozpieszczała swoich mieszkańców przyjemną wiosenną aurą. Pogrążone w ciemności miasto tonęło w strugach deszczu. Niewielkie krople uderzały o szybę niebieskiej taksówki i spływały w dół, tworząc malutkie rzeczki. Kto by pomyślał, że najlepsza uczennica w szkole w zaledwie rok zrobi karierę w świecie Mugoli? Kto by pomyślał, że Panna-Wiem-To-Wszystko Granger, odwieczna "kujonka" podbije świat mody? Kto by pomyślał, że będzie chodziła po wybiegach najwybitniejszych światowych projektantów i prezentowała ich nowe kolekcje? Nikt. Właśnie ta myśl dodawała jej siły. Uśmiechnęła się blado, upijając łyk czarnej, parującej cieczy z plastikowego kubka. Kątem oka zerknęła w przednie lusterko, poprawiając niesforny kosmyk, który wypadł jej z koka usytuowanego na czubku głowy. Kierowca zatrzymał się przed jednym z potężnychbudynków nowoczesnej londyńskiej kamienicy. Szybko położyła należny banknot na przednim siedzeniu kierowcy, otwierając tym samym drzwi. Zwinnym ruchem wyskoczyła na dwór, w zawrotnym tempie pokonując kilkunastostopniowe schody. "Dzięki ci Boże, że nigdy nie miałam problemu z szybkim chodzeniem na szpilkach" – pomyślała, kierując się w dobrze znanym jej kierunku. Wysokie szpilki wybijały radosny rytm będący całkowitym zaprzeczeniem jej teraźniejszego humoru.
 - W końcu! Myślałem, że już się nie doczekam! - Młody, na oko dwudziestoczteroletni, Hiszpan szedł w jej stronę, żywo gestykulując. - No rusz się! Fryzjer i styliści czekają! - Pchnął ją delikatnie w stronę otwartych drzwi z napisem "Kulisy". Skinieniem głowy przywitała się z osobami przebywającymi w pomieszczeniu.
- Tutaj usiądź wygodnie, a my się już tobą zajmiemy. - Wskazał ręka na grupkę młodych ludzi z fryzjerskimi przyborami w dłoniach. Młoda Gryfonka usiadła wygodnie na krześle do charakteryzacji, narzucając na ramiona różowy szlafrok. Kątem oka zerknęła na migoczącego białego iPhona. I uśmiechnięte zdjęcie Matta. Właściwie  kim on dla niej był? Przyjaciel to nie do końca dobre określenie. Relacje przyjaciół ograniczały się do zachowania czysto koleżeńskiego, a on? Butelka wina, dobry hotel i nic niezobowiązujący seks. Nie myślała o nich poważnie, podobnie jak on. Światowe brukowce od kilku tygodni rozpisywały się o domniemanym romansie światowej sławy modelki Hermiony Granger z młodym brytyjskim biznesmenem. "Niedługo zaczną spekulować jak będą wyglądały nasze dzieci"- mruknęła z uśmiechem na ustach. 

        - Gotowe! Może się panienka udać się teraz do Juliett. - Wstała powoli, dziękując skinieniem głowy. - Miona! Znowu przytyłaś! - usłyszała za sobą dobrze znany głos. Odwróciła się, wpadając prosto w ramiona sporych rozmiarów kobiety. Juliett Selur - czterdziestolatka z tendencją do ciągłego podjadania. Żona znanego francuskiego projektanta mody. Okręciła ją dookoła, aby po chwili wydobyć z siebie ciche wytchnienie. 
- Nie wiem, nie wiem - mówiła zamyślona, patrząc na nią spod przymrużonych powiek. - A niech stracę! - Skinieniem głowy przywołała do siebie blondwłosą stylistkę. Hermiona przewróciła teatralnie oczyma, zdejmując z sobie krótką, koktajlowa sukienkę. "Na Merlina! Kto wymyśla w tych czasach takie stroje?" – jęknęła w duchu, wpatrując się w kawałki materiału powieszone na wieszaku. Po kilkunastu minutach spojrzała niepewnie w lustro. Skąpa góra stroju idealnie podkreślała jej kształtne piersi, zaś zwyczajny dół  dodawał jej dziewczęcego uroku. Długie, zgrabne nogi kobiety w połaszeniu z kilkunastocentymetrowymi szpilkami tworzyły wręcz piorunujący efekt. Ciemne, lekko falowane włosy opadały gęstą kaskadą na opalone plecy. Ponownie narzuciła na siebie krótki różowy szlafrok, ruszając w stronę wyjścia na wybieg. Stanęła w kolejce, wdając się w rozmowę z starszą od siebie koleżanką po  fachu. Czarnowłosa piękność uśmiechnęła się w jej stronę, znikając za rogiem. Kobieta wciągnęła powietrze, poddając swoje odzienie mężczyźnie stojącemu obok. Policzyła w głowie do dziesięciu, przybierając na twarzy wyćwiczony już hollywoodzki uśmiech. Wsłuchując się w rytm muzyki, weszła na podest, kręcąc zalotnie biodrami. Czuła na sobie wzrok mężczyzn, którzy wręcz pożerali jej ciało wzrokiem i cichy szept towarzyszek, które wyklinały jej kobiece atuty. Przystanęła na chwilę, dając fotoreporterom pole do popisu. Szybkim spojrzeniem omotała widownię, na której zasiadali sami wysoko postawieni ludzie -biznesmeni i arystokraci. Wolnym krokiem ruszyła z powrotem, odsłaniając delikatnie materiał bikini tak, aby pokazać swoje jędrne pośladki. Doskonale wiedziała, że przez ten niewinny gest będzie gwiazdą popokazowego bankietu.
– No, no, no, kogo to moje oczy widzą?! Szlama Granger! - usłyszała tuż przy uchu. Zamarła. Odwróciła się powoli, prawą ręką podtrzymując się ściany .”Nie, to niemożliwe”- powtarzała gorączkowo w myślach .Otworzyła szerzej powieki, przyglądając się mężczyźnie stojącemu kilka kroków od niej. Nienagnanie ulizane włosy potraktowane odrobiną żelu idealnie komponowały się z ostrymi rysami twarzy chłopaka. Kilkudniowy zarost dodawał mu zdecydowanej arystokratycznej klasy. 
- Co ty tu robisz Malfoy?! - wysyczała, starając się ukryć zdziwienie. - Chyba nie powiesz mi, że nagle zaczęły interesować cię mugolskie pokazy mody?
Mężczyzna obdarzył ją tylko pogardliwym spojrzeniem, zatrzymując wzrok na drobnej blondynce stającej nieopodal. 
- Alice, poznaj Hermionę. - Kobieta uścisnęła jej dłoń, uśmiechając się przyjaźnie w stronę Gryfonki. „Draco Malfoy, największy lubieżnik czystej krwi, związał się z mugolką?” -przeszło jej przez myśl. 
- Może usiądziesz z nami na bankiecie? Mamy jeszcze miejsce przy stole- zapytała, przytulając się do blond arystokraty. Spojrzała kątem oka na twarz młodego Malfoy’a, który chciał zabić ją wzrokiem. 
- Oczywiście, tylko dajcie mi kilka minut- odpowiedziała z dziką satysfakcją, wypatrując się w oczy Dracona. Odwróciła się na pięcie, ponownie kręcąc biodrami. Uśmiechała się zalotnie w stronę fotoreporterów.

     Piętnaście minut. Tyle czasu potrzebowała, aby ponownie móc zaprezentować swoje atuty tym razem podczas bankietu. Zwinnie przemknęła przez tłum roztańczonych par. Rozejrzała się dokoła, poszukując znajomych sylwetek. Wzruszyła ramionami, nie mogąc zlokalizować Alice. Usiadła na jednym z wielu czerwonych, barowych krzeseł.
- Highlandera, proszę. - Młody barman spogląda na nią spod przymrużonych powiek. Uśmiechnęła się tylko, szukając w kopertówce paczki papierosów „Palenie zabija” w podświadomości usłyszała zatroskany głos ojca, gdy pierwszy raz po pokazie zobaczył białego papierosa w jej dłoni. Przewróciła tylko oczami, szukając czegoś w małej, czarnej torebce. Długimi, smukłymi palcami wyciągnęła z niej papierosa, wkładając go szybko do swoich malinowych ust. Zaciągnęła się łapczywie, przypatrując się wirującym w tańcu postaciom.
- Granger! - usłyszała nagle przy uchu. Myśląc, że to Malfoy nie odwracała wzroku od tańczącego przed nią tłumu. Słyszała jak mężczyzna za nią odsuwa krzesło i siada na nim. 
- W co ty grasz, Malfo... - Nie dokończyła, bo poczuła czyjąś rękę na swoim biodrze. Odwróciła się gwałtownie, napotykając spojrzenie brązowych oczu na swojej twarzy. 
- Zabini? - wydukała tylko, otwierając niekontrolowanie usta.
- Nie ładnie mówić do ludzi po nazwisku - odpowiedział z cynicznym uśmiechem na ustach. „Zmienił się…” – pomyślała, dokładnie przyglądając się posturze byłego Ślizgona. Przypomniała sobie, jak pod koniec siódmej klasy razem z Ginny Weasley zachwycały się jego osobą podczas meczu Quidditcha. Poczuła, jak jej policzki przybierają odcień jasnoróżowy. Odwróciła gwałtownie głowę, nie chcąc pokazać brunetowi swojego zakłopotania.
- Właśnie, Blaise. To spostrzeżenie obejmuje również twoją osobę- powiedziała obojętnie, gasząc niedopałek w kryształowej popielniczce.
- Pamiętasz nasze spotkanie w Łazience Prefektów? - Podniósł pytająco brew, zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość
- Dziś, gdy cię zobaczyłem, to wszystkie wspomnienia wróciły. - Niby przez przypadek dotknął dłonią skrawka jej sukienki. W myślach powróciła do owego feralnego spotkania. Podświadomie przywołała obraz bruneta gładzącego ją po plecach. Poczuła przyjemne ukłucie w sercu na samo wspomnienie tej chwili.
- Muszę przyznać, że urosłaś w niektórych miejscach… - Specjalnie zatrzymał wzrok na jej piersiach. Prychnęła tylko, odrzucając pasmo swoich długich włosów na plecy.
- Ty niestety nadal nie zmądrzałeś- odparła chłodno, zamawiając kolejnego drinka. Brązowooki posłał w jej stronę urażone spojrzenie, wstając od stołu.
- Hermiona, tutaj jesteś! - Poczuła, jak ktoś ciągnie ją za rękę. Nie sprzeciwiła się, zważając na charakter narzeczonej Dracona, i tak prędzej czy później wyciągnęłaby ją na parkiet. Wirowały razem w tańcu przez dobre kilka minut, co chwila odganiając od siebie wianuszek adoratorów. Wykończone usiadły na sofę, próbując unormować swój oddech
- Od jak dawna znasz Draco? - zapytała nagle blondynka, bawiąc się kosmykiem swoich włosów. Brązowooka westchnęła cicho, wciągając powietrze.
- Chodziliśmy razem do szkoły we Francji- wymyśliła na poczekaniu- Nigdy za sobą jakoś szczególnie nie przepadaliśmy. Nie bój się, nic mnie z nim nie łączy. - Skrzywiła się na samą myśl jakiegokolwiek zbliżenia z blondynem. - Chociaż w dwóch ostatnich klasach Malfoy i Blaise byli bez wątpienia najprzystojniejszymi uczniami w naszej szkole. - Puściła oczko w stronę uśmiechającej się dziewczyny. - A teraz wybacz, zostawię cię na kilka minut. - Wstała, powoli kierując się w stronę toalety. Pchnęła dość duże mosiężne drzwi, powodując przy tym wiele hałasu. Podeszła do lustra, opierając ręce na marmurowym blacie. Spojrzała na swoje odbicie, wyciągając z torebki niewielką kosmetyczkę. Odszukała w niej mały, puchowy pędzelek.
- Jak na szlamę, wyglądasz zaskakująco dobrze - usłyszała cyniczny głos za swoimi plecami. Odwróciła się gwałtownie, natrafiając na wysokiego mężczyznę. Zabini swoje dłonie położył na blacie, uniemożliwiając jej tym samym jedyną drogę ucieczki. 
- Chyba pomyliłeś toalety - wycedziła przez zęby, próbując odepchnąć od siebie byłego Ślizgona. Ten roześmiał się tylko, odwracając ją tyłem do siebie. Spojrzała w lustro, nie do końca wierząc w to, co widzi. Mężczyzna jednym zwinnym ruchem przycisnął ją do siebie. Pisnęła cichutko, czując narastająca wypukłość w spodniach towarzysza. 
- Będę krzyczeć, na pewno ktoś usłyszy - powiedziała niepewnym głosem. Jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie, podnosząc jej podbródek tak, aby widziała ich odbicie w lustrze. 
- Naprawdę myślisz, że nie zdążyłem rzucić kilkunastu zaklęć wyciszających? - spytał z wyraźna kpiną w głosie, majstrując przy suwaku jej czarnej sukienki. Nie opierała się. Nie potrafiła, a może zwyczajnie nie chciała? Poczuła ręce mężczyzny na swoich biodrach. Chwilę potem siedziała już na zimnym, łazienkowym blacie.
- W końcu mamy okazję dokończyć to, co nam przerwano – powiedział, wpijając się łapczywie w jej usta. Jęknęła cicho, czując ręce chłopaka gładzące jej piersi. Odsunął się od niej na niewielką odległość, podciągając materiał sukienki do góry tak, aby ułatwić sobie dostęp do jej kobiecości. Dłonie bruneta opuściły piersi Hermiony, aby później, równie mocnoale czule przesunąć je po brzuchu i łonie, zatrzymują się w okolicy ud, gdzie rozmasowując, wywołał u kobiety gęsią skórkę z podnieceniaw okolicy czerwonych koronkowych stringów. Ich usta  stopiły się w namiętnym, gorącym pocałunku, rozszalałe języki  wysysały z siebie nawzajem smak połącz­­­­­­­­­­­­ony z nutką alkoholu. Palce Ślizgona pocierały wilgotny już materiał bielizny Gryfonki, zaraz  znalazły się pod nią.
- Jęcz, krzycz, rób, co chcesz tym razem Filch nas nie usłyszy - szepnął z szatańskim uśmiechem. Kobieta kiwnęła tylko głową, nie mogąc wydobyć z sobie słowa. Jej ciało rozpoczęło swój taniec, wijąc się z rozkoszy przy klęczącym przed nią mężczyzną. Ten szybkim ruchem pozbył się dolnej części swojego odzienia, nabijając jej ciało na swoją, gotową już, sztywną męskość. Poruszał się w niej szybko i gwałtownie. Hermiona krzyknęła z rozkoszy, zaciskając swoje dłonie na gorących plecach chłopaka.
- Nigdy nie sądziłem, że taka z ciebie kocica, Granger – wychrypiał, zwalniając nieco swoje ruchy. 
- Widocznie jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz- wymruczała, jednocześnie próbując stłumić jęki. 
- Gdybym rok temu wiedział, że taka z ciebie rozrywkowa dziewczyna, to uwierz mi na słowo, że zaliczylibyśmy razem każdy zakamarek w Hogwarcie. - Uśmiechnął się łobuzersko, wychodząc z niej gwałtownie. Podciągnęła się powoli na drżących rękach. Wstając, oparła się o ścianę, próbując opanować drżące z rozkoszy ciało. Spogląda na opierającego się o drzwi Blaisa, z uśmiechem na ustach śledzącego jej poczynania. Rozejrzała się panicznie w poszukiwaniu kawałka czerwonego koronkowego kawałka materiału. 
- Tego szukasz? - spytał z kpiną, obracając w rękach jej czerwone stringi. Zwinnym ruchem nałożyła na nogi szpilki, zbliżając się do niego powoli. Tak samo jak na wybiegu zaczęła kręcić uwodzicielko biodrami. Niewzruszony nadal opierał się o ścianę, skupiając uwagę na jej tyłku. 
- To moje. - Sięgnęła szybko po swoją własność. Panującą w pomieszczeniu ciszę przerwał dźwięk telefonu. Chłopak wyciągnął małe urządzenie z kieszeni, szybko na nim klikając. 
- Dziewczyna? Mam nadzieję, że mi ją przedstawiasz - mruknęła uwodzicielsko Gryfonka, stając tyłem do jej towarzysza 
- Pomożesz? – zapytała, gestem dłoni wskazując na zamek sukienki. 
- Narzeczona.
Nie odpowiada nic, odsuwając się od Zabiniego. 
- Pozdrów ją- odpowiedziała chłodno, wypuszczając z ust chmurę białego dymu. Wyszła efektownie z łazienki, trzaskając dość mocno drzwiami.
- Hermiona! Miałaś zniknąć tylko na chwilę! Nie było cię prawie pół godziny! - Przyszła pani Malfoy obrzuciła ją oskarżycielskim spojrzeniem. - Miałyśmy jeszcze potańczyć! 
- Wybacz, ale po drodze natknęłam się na kilku dziennikarzy. Nie mogłam im odmówić, taka praca - odpowiedziała wymijająco, ignorując natarczywe spojrzenie Dracona. Chwilę potem obok nich pojawiła się niska, zielonooka kobieta. Obrzuciła Hermionę pogardliwym spojrzeniem, rozglądając się dookoła.
- Gdzie Zabini? - zapytała chłodno stojącą parę. Blondyn wzruszył tylko ramionami, przyciągając do siebie narzeczoną. 
- Tutaj jestem. - Obok nich pojawił się Ślizgon z firmowym uśmiechem na twarzy. Hermiona spojrzała na niego, a on nie spuszczał z niej wzroku.
- Już myślałam, że znowu dobierasz się do jakiejś wywłoki. - Mężczyzna przewrócił tylko oczyma, poprawiając marynarkę. 
- Kochanie, wiesz, że kocham tylko ciebie… - wychrypiał jej do ucha, przygryzając nieznacznie jego płatek, jednocześnie nadal wpatrywał się w brązowe oczy swojej wcześniejszej towarzyszki. Kobieta Zabiniego jęknęła cicho, odchylając głowę do tyłu. 
- Wybaczcie, będę się już zbierać. - Hermona spojrzała na nich. - Jutro wylatuję do Mediolanu, chciałabym się wyspać -dokończyła z udawaną skruchą. Szybkim gestem dłoni zgarnęła z wieszaka swój płaszcz, skinieniem głowy żegnając się z towarzyszami. 
- A tak na przyszłość, kochana- zwróciła się do brunetki, swobodnie opierającej się o klatkę piersiowa Blaise’a. - Nie nazywaj mnie wywłoką- wycedziła przez zęby, wymijając ją szybkim krokiem. „I tak pewnie nie zrozumie aluzji” - pomyślała, wychodząc z pomieszczenia. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejkolwiek wolnej taksówki. 
- Szukasz kogoś? - usłyszała rozbawiony męski głos. Nie musiała się odwracać, doskonale wiedziała, kto za nią stoi. 
- Tęskniłam, Matt - powiedziała cicho, wtulając się w tors mężczyzny stojącego przed nią. Ten pocałował ją delikatnie w czoło, ujmując tym samym jej twarz w dłonie. Wyrzuty sumienia? Kiedyś zapewne brzydziłaby się sobą. A teraz? Wręcz przeciwnie. Lubiła taki styl życia, w końcu nie była już tą samą Hermioną Granger.